sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział XI

      22.04.2015, środa
      - Czy ktoś zamawiał pizzę? - zaszczebiotałem, gdy drzwi do domu państwa Ferro się otworzyły.
      - Cześć Luca - z uśmiechem przywitała się Antonella i gestem ręki zaprosiła mnie do środka - Wczoraj odwiedzili nas moi rodzice, Adriano poszedł późno spać i niestety jeszcze się nie obudził.
      Kobieta prowadziła mnie długim i wąskim korytarzem w nieznanym mi kierunku. Mijaliśmy kilka drzwi, jednak żadne z nich nie prowadziły do celu, którym, jak się okazało, była kuchnia połączona z salonem.
      - Napijesz się kawy lub herbaty? - zapytała uprzejmie i ręką wskazała mi przytulny kącik w salonie, w którym powinienem się rozgościć.
      - Chętnie - zawyrokowałem i poprosiłem o filiżankę aromatycznej herbaty.
      Odłożyłem kartonowe opakowanie zawierające pizzę na niewielki, przeszklony stolik i leniwie opadłem na fotel. Spojrzeniem zlustrowałem pomieszczenie - beżowe ściany i panele o podobnym kolorze kontrastowały z brązem mebli oraz obiciem kanapy. Z sufitu zwisała prosta, półkolista lampa, którą miały wspierać zamontowane w kątach pomieszczenia ścienne światła ledowe. Ich zadaniem było nie tylko oświetlanie salonu, ale również znajdujących się kilkanaście centymetrów pod nimi zdjęć zamknięte w ślicznych, złotych ramach. Każde z nich przedstawiało Adriano i Antonellę w różnych etapach ich życia - leżących razem na łóżku kilka dni po narodzeniu chłopca, gdy z dumą zaczynał przedszkole oraz kiedy stał się jego wzorowym absolwentem. Na ścianie znalazła się również fotografia młodej Antonelli, która z uśmiechem na ustach pozowała w białej koszulce w granatowe paski. Jeden z pasków był szerszy - rozpychała go nadrukowana bajkowa postać małego dziecka. Zdjęcie musiało być zrobione niedługo przed narodzeniem Adriano - ciążowy brzuch był już dobrze widoczny.
      - Proszę - kobieta postawiła filiżankę z herbatą na stoliku i usiadła naprzeciwko mnie, sącząc powoli gorącą kawę. Obok stał talerzyk wypełniony różnymi rodzajami ciastek oraz cukierniczka w kształcie truskawki.
      - Dziękuję - rzekłem cicho i nie wiedząc, co jeszcze powinienem powiedzieć, zacząłem powoli spożywać napój.
      Antonella również się nie odzywała, zapanowała między nami niezręczna cisza. Pomyślałem, że mogłem uciec, gdy dowiedziałem się, że Adriano jeszcze śpi, wówczas nie musiałbym się zastanawiać, jak rozładować napięcie.
      - Hmm... - westchnęła Antonella - Głupio jest mi cię o cokolwiek prosić, więc zrozumiem jeśli odmówisz - zaczęła nieśmiało, a ja, mimo iż byłem ciekawy, co chce powiedzieć, postanowiłem jej nie pospieszać - Bilety na wasz półfinałowy mecz z Latiną zostały już wyprzedane. Myślisz, że mógłbyś załatwić dla mnie i Adriano dwie wejściówki?
      - Postaram się - stwierdziłem. Wiedząc, ile miejsca zostaje na hali mimo teoretycznego wyprzedania biletów, byłem spokojny i niemal pewny, że Adriano będzie mógł zobaczyć na żywo nasz bój z Latiną - Żałuję, że sam wcześniej o tym nie pomyślałem - przyznałem po chwili zastanowienia.
      Antonella rozpromieniła się, słysząc moje słowa. Zapewniła mnie, że zapłaci każdą cenę, na co tylko kiwnąłem głową z politowaniem. Siatkarzom przysługiwały darmowe bilety dla rodziny. Moi bliscy zwykle ich nie wykorzystywali, więc mogłem zapytać w zarządzie i oddać je Antonelli i Adriano.
      - W takim razie teraz ja mam prośbę. A raczej pytanie - rzekłem z odwagą, mimo iż wewnętrznie bałem się o to pytać - Co takiego zmusiło cię w poniedziałek do płaczu?
      Gdy przypomniałem sobie tę scenę, czułem się głupio. Wstydziłem się tego, o czym wówczas pomyślałem, żałowałem wizji, które pojawiły się w mojej głowie.
      - W sumie powinnam ci powiedzieć o tym już w szpitalu, ale Adriano wszedł do środka, a nie chciałam przy nim o tym rozmawiać. Otóż Adriano nie został wypisany ze szpitala ze względu na poprawienie się jego stanu, a wręcz przeciwnie, ze względu na jego pogorszenie - uświadamiała mi, starając się zachować zimną krew - Lekarze mówią, że nie ma szans na uratowanie go, zamiast tego zaproponowali powrót do domu i godne pożegnanie się ze światem. Teraz powinien robić to, na co ma ochotę, ma spełniać swoje marzenia i żyć pełnią życia. Ponadto onkolog, który się nim zajmował, mówił coś o profesjonalnej opiece paliatywnej.
      Siedziałem zaskoczony i słuchałem każdego wypowiadanego przez nią słowa. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Dotychczas byłem przekonany, iż Adriano wraca do domu ze względu na polepszenie się jego stanu zdrowia, nie śmiałbym nawet pomyśleć, że może być inaczej.
      - Już rozumiem, dlaczego potrzebujesz tych biletów... - stwierdziłem bez większego namysłu.
      Chciałem zapytać ją o inne marzenia Adriano, jednak nim pytanie opuściło moje usta, chłopiec pojawił się w drzwiach. Wciąż był zaspany, więc szedł w naszą stronę leniwie, przecierając przy tym oczy.
      - Luca? Co ty tutaj robisz? - spytał zdziwiony i usiadł na kanapie, tuż obok Antonelli.
      - Zostałem dostawcą pizzy - wyszczerzyłem się i chcąc potwierdzić swoje słowa, wskazałem leżący na stoliku karton.
      - Pizza! - ożywił się Adriano - Przyniosę ketchup - stwierdził i udał się w tym celu w stronę lodówki.
      Po kilku minutach, gdy wszystkie kawałki zostały solidnie oblane sosem, zabraliśmy się za pałaszowanie. Danie, mimo iż nieco wystygło podczas nieobecności Adriano, smakowało wybornie.
      - Jak ci idzie na treningach? Myślisz, że zdobędziecie złoto? - pytał Adriano pomiędzy kolejnymi kęsami pizzy.
      - Oczywiście! Złoto musi być nasze - stwierdziłem z mocą w głosie, choć nie byłem przekonany o słuszności swoich słów i sile swojej drużyny. Byliśmy dobrzy, ale nie mogłem z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Top Volley Latina to gorszy zespół.
      - Na pewno będzie - rzekł z dumą Adriano i zaczął opowiadać mi o wizycie dziadków. Przed wyjściem udało mi się jeszcze zapytać o jego marzenia...
 
 
Jestem z nowością. Rozdział miał ukazać się dopiero we wrześniu, ale zmieniłam zdanie xD Oddaję go w Wasze ręce, macie, cieszcie się albo nie.
Jak mijają Wam wakacje? Też ubolewacie jak ja, że to już koniec odpoczywania? A może macie jeszcze miesiąc nic nierobienia przed sobą? :D Za rok ja też będę miała. Oby.
31. sierpnia zapraszam Was na kolejny rozdział u Matteo.
Od teraz zarówno tutaj, jak i na Uciekam przed miłością wpisy będą pojawiać się co trzy tygodnie. Kupiłam nawet kalendarz, w którym sobie to zanotuję.
Pozdrawiam i powoli zabieram się za nadrabianie dzisiejszych nowości u Was.
Całuski :*
PS. Duża część z Was domyśliła się, o co chodzi z wypisem Adriano. Chyba nawet mnie to cieszy. Gratulacje dla Was (:

8 komentarzy:

  1. W końcu znalazłam chwilę wolnego czasu, aby tutaj zajrzeć. Niestety, końcówka wakacji była i jest dla mnie strasznie obładowana. Gdyby nie przygotowania do nowej szkoły, byłabym tutaj o wiele wcześniej. Przepraszam za brak komentarzy pod ostatnimi rozdziałami!
    Ten, tak samo jak poprzednie, jest niesamowity. Szkoda, że na kolejne będzie trzeba poczekać trochę dłużej, ale w pełni to rozumiem. Zaczyna się szkoła, więc mało czasu nawet na opublikowanie. :) Aczkolwiek ja będę wytrwale czekać. ❤
    Jest mi ogromnie smutno, że stan zdrowia Adriano się pogorszył. Biedny chłopczyk. Jednak mimo wszystko liczę na jakiś cud!
    Jestem ciekawa tych marzeń chłopca. I czy Luca będzie chciał pomóc mu je spełnić. (wydaje mi się, że tak, ale mogę się mylić)
    I nie wiem, czy było to już poruszane, czy też nie (mam słabą pamięć do szczegółów), ale co z ojcem Adriano?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę miłego dnia! ❤
    Ściskam! ❤ ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mam teraz ochotę na pizzę, no ale ja nie o tym ...
    Odkąd "poznaliśmy" Adriano i jego mamę zastanawiam się gdzie zapodział się ojciec chłopca. Jak do tej pory nikt o nim nie wspomniał, nie ma go też na żadnym zdjęciu w domu ... jakby w ogóle nie istniał. Że też Luce nawet przez sekundę ta myśl nie przeleciała przez głowę, a może to ja coś przegapiłam ... w każdym bądź razie mam nadzieję że ta zagadka zostanie rozwikłana.
    Tak jak sądziłam Adriano znalazł się w domu nie z powodu poprawy zdrowia, a wprost przeciwnie. Podziwiam Antonellę że daje sobie radę z tym wszystkim, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Teraz najważniejsze będzie spełnianie chociaż kilu marzeń chłopca i coś mi się zdaje że Luca będzie w to bardzo zaangażowany. Nie ma wyjścia i musi zdobyć to złoto, w końcu tak zapewnił małego :)
    To zrozumiałe że pomiędzy Lucą i Antonellą zapadła krępująca cisza. Zawsze byli "w towarzystwie" Adriano, a po za tym to właśnie dla chłopca Vetto pojawił się najpierw w szpitalu, a potem w domu chłopca. Dorośli ludzie, ale mimo to sami nie wiedzą o czym mają rozmawiać z zaistniałej sytuacji. Krępujące niestety.
    Jednak zamówię sobie tą pizzę ...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda jakieś dwa rozdziały temu "nastraszyłaś" odejściem Adriano, co okazało się zupełną nieprawdą (wygląda na to, że wiele z nas uległo sugestii), ale wszystko wskazuje na to, że to tylko odroczenie wyroku. To smutne, że nie można nic zrobić, a chłopcu pozostało już tylko spełnianie marzeń. Swoją drogą, tytuł tego opowiadania zaczyna mieć coraz większe odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zarówno Antonella jak i Luca chcieliby, by mały został z nimi jak najdłużej, ale zegar tyka nieubłaganie.
    Nic dziwnego, że Vettori czuje się trochę skrępowany całą sytuacją i być może nie do końca potrafi się w niej odnaleźć. Trudno rozmawiać z matką dziecka, które jest umierające. Nie wiadomo, co powiedzieć, a i milczenie jest tak samo wymowne.
    Przyznam, że ja także zastanawiam się nad kwestią ojca małego, bo jak dotąd chyba nigdzie nie było o nim wzmianki. Czy on żyje? Czy w ogóle wie o istnieniu syna?
    Jestem w gronie tych szczęśliwców, którym został jeszcze miesiąc wakacji, co nie robi mi zbyt wielkiej różnicy, bo i tak nie mam tego lata zbyt wiele wolnego czasu. Powodzenia w klasie maturalnej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj. Już ostatnio pisałam, że śmierć dziecka to zawsze jest dużo większy cios. Bo przecież taki kilkulatek nie zdążył jeszcze tak naprawdę nic przeżyć. Radość, ból, miłość, prawdziwe rozczarowanie. To powinno go czekać w przyszłości. Z tego składa się życie. A Adriano tego nie doczeka. I na moment, kiedy on umrze, będzie patrzeć jego matka. Okrutne.
    Luca chyba nie do końca wie, jak się zachować. Nie wiem, czy ktokolwiek na jego miejscu tak naprawdę by wiedział. A przecież będzie dużo gorzej :/
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, że zawsze mi mało? Ile bym Cię nie czytała, zawsze jest mi jakoś tak nie fajnie, jak rozdział się już kończy :( Takim sposobem mogłabyś opisywać najgłupszą czy najnudniejszą rzecz na świecie, a ja i tak siedziałabym i to czytała. Nie no, mega dziewczyno! :)
    No ale wróćmy do tego króciutkiego rozdziału. Fajnie, że już jest i że zaraz będzie na Matteo, bo stęskniłam się. A tu znów akcja, znów się będzie działo!
    Tutaj... Jest smutno. Niby przy małym tego nie widać, ale widać. Straszna rzecz już została wypowiedziana. Będzie jeszcze gorzej. No, Luca wraz z matką chłopca będą bardzo cierpieć. No chyba, że jednak zdarzy się jakiś cud. Może Luca będzie poszukiwał jeszcze jakiejś pomocy?
    A ostatnie zdanie, nagle jakby urwane. Zna jego marzenia. Będzie chciał je spełnić, co do joty. Oj, to będą wspaniałe chwile z tym dzieciakiem! Zacznijmy od tego, że pobawił się w pizzermena. Gdyby stchórzył, to by tego nie zrobił. A jednak pojawił się, porozmawiali i wszystkiego się dowiedział. Wiesz co? Piszę o tym po raz kolejny, tak mi się wydaje. Nie wiem czy tak jest, ale to opowiadanie jest tą jedną piosenką z Twojego bloga. To znaczy chodzi mi o to, że ona pasuje w każdej sytuacji. No szacun zaplanowania!
    3 tygodnie. Niby mało, niby dużo, ale i tak fajnie, że nie będzie znikania na nie wiadomo ile. (Do niczego nie piję! :*) Super. Na pewno będę się tutaj pojawiać co 3 tygodnie. Zresztą, ciągle się tu pojawiam (odkryłam Amerykę, co? :D)
    Nie wiem dlaczego, ale dziś mam wrażenie, że komentuję Ci tutaj po raz pierwszy. Może dlatego, że i jest jakiś przełom w tej historii? Nie wiem sama.
    No, ale zwyczajowo zaproszę Cię do mnie! U Matteo epilog, na który czekałaś ;) U Luci, taka niespodzianka, no i 1. Serdecznie Cię zapraszam. Tak na osłodę ;)
    I do zobaczenia za 3 tygodnie! Przez ten czas życzę Ci dużo weny i wolnego czasu ;) Trzymaj się mocno! Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz za poślizg.
    Chciałam nie mieć racji, chciałam, żeby to była remisja, a ty tak naprawdę dałaś nam tylko nadzieję, kilka dodatkowych chwil. I żal mi, smutno mi, bo dzieci nie powinny przeżywać swoich ostatnich chwil, bo jest zbyt dobry, zbyt kochany, żeby umierać i cierpieć. Perspektywa tego bardzo mnie rani. Choć pewnie, mam nadzieję, wierzę, że on 'zostanie z nami'. Nie zranisz nas, nie możesz.
    Jedyne, co można chyba zrobić, to osłodzić jego życie, spełnić marzenia.. Luca to zrobi, wiem to, wierzę w to, że to będzie piękny czas. Intensywny, ale piękny i szczęśliwy. Mam nadzieję :)
    Jedna uwaga, zapis dialogu. Skoro zaczynasz 'drugą część' dialogu z dużej litery, to to, co przed pauzą(myślnikiem) powinno być zakończone kropką.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    Annie Kannie, my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę na siłę próbowała wierzyć w to, że Adriano jednak przeżyje i wszystko skończy się dobrze. Chyba wolę być przygotowana na jego śmierć i, ewentualnie, miło się zaskoczyć, niż udawać, że nie spodziewałam się jego odejścia i przeżywać to podwójnie.
    Włosi podobno nie jedzą pizzy z ketchupem ani żadnym innym sosem, tak słyszałam jako ciekawostkę :D
    I w ogóle nie mam pojęcia jak Antonella daje radę. Wydaje się jakaś taka krucha, a przy synku ciągle jest uśmiechnięta i silna. Sama nie mam pojęcia, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze - nie mówić o pogarszającym się stanie chłopcu, czy uświadomić go, żeby chłonął pozostające mu chwile jeszcze bardziej. Chociaż prawda jest taka, że dzieci wielokrotnie widzą o wiele więcej, niż wydaje się dorosłym. Adriano jest inteligentnym chłopcem, na pewno coś przeczuwa.
    Luca jest takim dobrym duszkiem właściwie od początku, więc chyba nie zdziwi mnie nawet najdziwaczniejsza scena odzwierciedlająca jakieś marzenie małego ;)
    Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy