31.03.2015,
wtorek
Trzysta
czterdzieści trzy. Drugi raz stałem przed tymi drzwiami, jednak tym razem
wszystko wyglądało inaczej. Nie bałem się, nie próbowałem wrócić do domu, nie marzyłem
o ucieczce – przeciwnie: chciałem przekroczyć próg i móc ponownie zobaczyć
uśmiech na twarzy Adriano – wygięte ku górze usta, za którymi krył się szereg
białych zębów oraz pełne radosnych ogników oczy.
Odważnie
zapukałem do drzwi i wszedłem do środka, ani przez moment się nie zawahałem.
Moim oczom ukazał się Adriano leżący na swoim łóżku i z uwagą przyglądający się
rybce, która tę samą czynność kierowała w jego stronę.
- Cześć –
rzuciłem na powitanie i usiadłem na jednym z trzech szpitalnych łóżek - tym najbliżej
drzwi, aby móc przyjrzeć się małemu skalarowi i jednocześnie porozmawiać z
chłopcem.
Ryba się nie
ruszała. Utrzymywała się w jednym miejscu w wodzie i swoimi wyłupiastymi oczyma
spoglądała na Adriano, który, odkąd wszedłem do środka, również ani drgnął. Wytężyłem
wzrok i uważnie przyjrzałem się skalarowi. Próbowałem w ten sposób wczuć się w
rolę chłopca i zrozumieć, co ciekawego jest w obserwowaniu zwierzęcia, jednak
na marne...
- Squalo* chyba
nie jest w dobrym humorze – stwierdził w końcu i przeniósł swój wzrok z rybki
na mnie. Uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem przezwisko małego skalara - to trochę
jak nadanie kotu imienia Pies w nadziei, że ten wyrośnie na zwierzę broniące
domu albo aportujące patyki.
- Może jest
głodny – wywnioskowałem.
- Może... –
stwierdził obojętnie Adriano i chwycił do rąk leżący obok akwarium pojemnik z
jedzeniem. Przechylił go o sto dziesięć stopni i wsypał kilkanaście granulek do
wody.
Odłożył
opakowanie na swoje miejsce, po czym oparł głowę na ręce i z zaciekawieniem
przyglądał się Squalo. Zaintrygowany jego rzekomą depresją również nie
spuszczałem z niego wzroku i starałem się nie wykonać przy tym żadnego
gwałtownego ruchu. Gdy od wgapiania się w skalara zaczęły boleć mnie oczy,
zamrugałem kilkukrotnie i wzruszyłem ramionami.
- Chyba jednak
nie jest głodny.
- Może piąta
porcja to dla niego za dużo jak na jeden dzień – stwierdził Adriano i zakończył
obserwację ryby. Spojrzałem na wiszący nad drzwiami zegar. Była dopiero
jedenasta pięćdziesiąt sześć, co oznaczało, że Squalo powinien dotychczas zjeść
jedną lub co najwyżej dwie porcje rybiego pokarmu, ale w żadnym wypadku pięć!
- Wiesz,
Adriano, rybki nie mogą tyle jeść – zacząłem temat, próbując dać chłopcu do
zrozumienia, że tak częste karmienie zwierzęcia może go zabić – Sam pewnie
nieraz zjadłeś za dużą porcję jakiegoś smakołyku i narzekałeś później na bolący
brzuch. Chyba nie chcesz, aby Squalo też tak cierpiał?
- Ale Squalo
był smutny – zaczął się tłumaczyć – Kiedy mama jest smutna, przynoszę jej
cukierka - to zawsze poprawia jej humor. – Mimowolnie się uśmiechnąłem,
słuchając jego perswazji. Gdy tylko to zobaczył, szybko zmienił temat, aby
odwrócić uwagę od swojego wybryku – Świetnie
przedwczoraj zagrałeś.
- Po prostu robiłem
to, co do mnie należy – rzuciłem obojętnie – Siatkówka to gra zespołowa - przy
dobrym przyjęciu i rozegraniu, skończenie ataku jest tylko formalnością. Każdy
zawodnik jest na boisku za coś odpowiedzialny i jeśli poprawnie wykonuje swoje
zadanie, przyczynia się do zwycięstwa. Wszyscy moi koledzy dobrze spisali się w
ostatnim meczu i dlatego udało nam się pokonać przeciwnika.
Chłopiec
przyglądał mi się z uwagą. Opowiadając mu o rozegranym dwa dni wcześniej meczu,
czułem się jak jego życiowy nauczyciel. On, niczym pilny uczeń, chłonął
przekazywaną mu przeze mnie wiedzę. Widząc jego skupienie, zacząłem żałować, że
jednak nie zostałem pedagogiem - przez pewien okres swojego życia rozważałem
pójście tą drogą, jednak moi rodzice skutecznie mnie od tego pomysłu odwiedli.
Przedstawili mi mnóstwo mrocznych wizji związanych z moim ewentualnym przyszłym
nauczycielskim życiem, jak budzenie postrachu wśród dzieci swoim
ponadprzeciętnym wzrostem czy obowiązek rozszyfrowywania ich hieroglifów przy
okazji sprawdzania ich kartkówek, wypracować i sprawdzianów.
- Adriano, kim
chciałbyś zostać w przyszłości? – zapytałem po chwili namysłu. Wciąż nie do
końca wiedziałem jak z nim rozmawiać i odpowiednio dobierać słowa. Miałem nadzieję,
że poruszenie tej kwestii nie sprawi mu ból.
Chłopiec
spojrzał w sufit, jakby dokładnie analizował moje pytanie i nie wiedział co
odpowiedzieć.
- Kiedy byłem
młodszy, chciałem zostać astronautą – przyznał po chwili – Marzyłem o wędrówce
po Księżycu i umieszczeniu na jego powierzchni włoskiej flagi. Gdy
opowiedziałem o tym mamie, stwierdziła, że musiałbym więcej czasu poświęcać na
naukę matematyki, a ja nie lubię matematyki, więc zrezygnowałem ze swoich planów
– dodał ze smutkiem.
- Dlaczego nie
lubisz matematyki? – spytałem bez zastanowienia. Nigdy nie byłem w stanie
zrozumieć moich rówieśników, którzy, podobnie jak Adriano, z ogromną niechęcią
podchodzili do tego przedmiotu.
W odpowiedzi
chłopiec tylko wzruszył ramionami.
- Kiedy moje
marzenia legły w gruzach, postanowiłem, że zostanę piosenkarzem. Swoją karierę
zaczynałem od śpiewania pod prysznicem – z entuzjazmem kontynuował swą opowieść
– i na tym ją skończyłem, kiedy mama zapytała mnie, dlaczego myjąc się,
słucham, jak zażynają łosia. Myślała, że to forma relaksu albo jakiś nowy,
przedszkolny trend.
Starałem się
nie wybuchnąć śmiechem, słuchając historii Adriano. W porównaniu do odrzucenia
przez niego marzeń o byciu muzykiem, moja rezygnacja z kariery nauczyciela
wydawała się błahostką.
- Masz jeszcze
jakieś ciekawe wspomnienia z przedszkola?
Zadając to pytanie, przypominałem sobie
swoje wybryki z tego okresu. Rozważałem nawet opowiedzenie o nich Adriano,
jednak po ich dokładniejszym przeanalizowaniu stwierdziłem, że to nie byłoby z
mojej strony odpowiedzialne, gdyż chłopiec mógłby kiedyś któryś z nich
wykorzystać i napytać sobie problemów.
- Pamiętam jak
kiedyś zaprosiłem moją przedszkolankę na randkę.
Odetchnąłem z
ulgą, słysząc tę wypowiedź. Dotychczas myślałem, że na świecie nie ma drugiego
tak głupiutkiego dziecka jak ja, ale Adriano zmienił moje spojrzenie na tę
sprawę. Sam kiedy miałem sześć lat, zapytałem swoją nauczycielkę, czy nie
chciałaby wyjść ze mną do kina. Wyznałem, że przez siedem miesięcy zbierałem kieszonkowe,
aby móc za nie kupić dwa bilety oraz duży popcorn, jednak ona stwierdziła, że
to niemożliwe, gdyż jest już umówiona. W ostateczności postanowiłem do
obejrzenie seansu przekonać swoich rodziców. Początkowo byli sceptycznie
nastawienie, ale w końcu się zgodzili. Kiedy wychodziliśmy z sali kinowej,
minąłem swoją przedszkolankę, tę którą zaprosiłem na randkę. Obściskiwała się z
naszym nauczycielem angielskiego, chyba czekali na rozpoczęcie się emisji jakiegoś filmu romantycznego. W
tamtym momencie po raz pierwszy pękło moje niewinne, dziecięce serduszko. Oprócz
tego, aż do momentu zakończenia nauki w przedszkolu, byłem odpytywany na każdej
lekcji angielskiego.
- Zaproponowałem
wspólne wyjście na plac zabaw. Wydawało mi się, że to idealne miejsce na
randkę. Pani Amelia ucieszyła się i przystała na tę propozycję. Usadowiła mnie
w szatni i kazała założyć kurtkę oraz przebrać buty, a sama gdzieś zniknęła.
Jak się później okazało, poszła po resztę przedszkolaków – zaśmiał się Adriano
– I poszliśmy na siedemnastoosobową randkę.
- Chociaż
poszedłeś na randkę. Mnie nauczycielka odmówiła, kiedy ją zaprosiłem – rzekłem
ze smutkiem i teatralnie zacząłem pociągać nosem oraz ocierać z oczu
nieistniejące łzy.
- Ja dostałem
kosza od koleżanki. Biegałem za nią z pierścionkiem wylosowanym w automacie i
prosiłem, aby została moją żoną. Była najładniejszą dziewczynką w przedszkolu i
mogła do woli wybierać w chłopcach, jednak miałem nadzieję, że taka błyskotka
wystarczy, żeby zdobyć jej serce. Niestety się pomyliłem - wzięła pierścionek i
sobie poszła.
Próbowałem się
nie śmiać, gdy Adriano opowiedział mi tę historię. Z mojej perspektywy była to
zabawna sytuacja, jednak dla niego mogło to być bardzo smutne i bolesne
wspomnienie. Sam będąc w tak młodym wieku nie poznałem smaku odrzucenia przez
koleżankę. Imponowałem wszystkim dziewczynom, wzbudzałem podziw oraz respekt.
Każda kochała się w złym chłopcu, jakim byłem. Zawsze jako pierwszy
przekraczałem progi przedszkola, udawałem się do sali gier, gdzie grzecznie
uprzyjemniałem sobie czas z wszystkimi zabawkami. Kiedy przychodziły inne
dzieci, nie chciałem się z nimi niczym podzielić, chyba, że dostawałem coś w
zamian - tak w wieku pięciu lat ściągałem od innych haracze w postaci cukierków
i w ten sposób zdobywałem szacunek. Oczywiście wszyscy rówieśnicy chcieli się
ze mną przyjaźnić i dzięki temu nie płacić za zabawki, ale ja nie byłem tak
naiwny. Z nikim za darmo się nie dzieliłem, przynajmniej przez dwa miesiące - potem
bycie cukierkowym paserem wyszło na jaw, a ja za swoje kieszonkowe musiałem
każdemu kupić tyle cukierków, ile wcześniej wyłudziłem.
Rodzice i
nauczyciele sądzili, że ta sytuacja będzie dla mnie przestrogą, jednak wraz z
upływem czasu swoim zachowaniem wyprowadziłem ich z błędu. Dałem im wyraźnie do
zrozumienia, że tak psotną duszyczkę ciężko będzie im utemperować, choć
przyszłość pokazała, że nie ma rzeczy niemożliwych.
*Squalo – wł. Rekin
Witajcie!
Oto kolejny rozdział historii Adriano, Luki i nieznanej Wam jeszcze Antonelli. Jak Wam się podoba? :)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Przepraszam, że nie mogę się Wam odwdzięczyć, ale szkoła nie oszczędza, cierpię na brak czasu.
Pozdrawiam gorąco :*
Nie rozumiem dlaczego Luca hamuje się przed Adriano. Fakt niektórych pytań nie powinno się zadać, ale mimo wszystko otwartość by pomogła ;)
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odnieść się do Twojego komentarza - a ja rozumiem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Adriano to jeszcze dziecko, a dzieci jak wiadomo czasem reagują bardzo nieprzewidywalnie. Do tego jest ciężko chory. Nie wiemy, czy on zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo. W tej sytuacji rozmowa o przyszłości może być trudna, jeśli chłopiec wie, że może nie doczekać nawet następnych urodzin... To dopiero ich drugie spotkanie, muszą się lepiej poznać :)
UsuńAle mały Luca jako zły chłopiec w przedszkolu?! Nie, absolutnie tego nie widzę! Prędzej wyobrażałabym go sobie jako niewinnego, grzecznego aniołka z loczkami :D Chociaż no... pewnie wcale nie taki "mały" :D
Znowu Adriano! Serio uwielbiam dzieciaka! W dodatku cieszy mnie, że Vetto nie bał się do niego wejść :) Bardzo rozbawił mnie fragment o imieniu i depresji rybki xD z tym imieniem tez niezle jaja, ale pisze to dziewczyna która nazwała kota tsunami żeby krzyczeć na mieście jak będzie szła z kotem uwaga tsunami idzie xF także ten xD w sumie to taki widok Vettoriego i Adriano wpatrującego się w rybkę musiał być cholernie uroczy xD (wcale nie zachowuje się teraz jak hotka xDD) Dzieciak na serio dba o tego swojego rekina :P Nie oszukujmy się może wcale nie chce mu się pływać z przejedzenia :P Przynajmniej ja jak jestem na jedzonko to nie chce się w ogóle ruszać to może on tez? XD Vettori pedagogiem? Rzeczywiście dobrze, że mu plany w życiu nie wyszły i rodziców miał mądrych xD co to wiedzieli że taki materiał jak on nie może zmarnować się w byle jakiej szkole tylko być zauważonym na szerszą skalę z ta buźką i ciałem xD Wystarczy ze wygląda jak hot korepetytor matematyki od maty po za boiskiem. Zazynanie łosia? XD To już wiem co myślą moi rodzice jak ja jestem pod prysznicem, a umówmy się ładnym śpiewem nie grzesze xD Kto by pomyślał że Luca tyle przeżył jako przedszkolak xD Zycie kopalo go od małego xD ale jeśli jego serduszko nie jest jeszcze wyleczone z pani przedszkolanki, pani od angielskiego i najładniejszej dziewczyny z przedszkola to udam się do tej Italii z jakąś kropelka i posklejam jego serduszko xD By the way historia Vettori gangstera sprawiła, że miałam łzy w oczach xD Widać, że Włoch od najmłodszych lat bo i mnóstwo kobiet i mafia xD prawdziwy włoski przedszkolak jak bum cyk cyk xD Ale kurde widać jaki był inteligentny xD doszedł w przedszkolu do najważniejszego wniosku w życiu xD po co mu przyjaciel jak może mieć cukierki 😂😂😂😂. Kocham go serio xD Czekałam jeszcze na jakiś mały wpisik o Piano, bo ten pojawia się tu bardzo rzadko, ale jak to robi to rozbija bank swoja osoba xD Powiem Ci dziecino, że opłacało się czekać tyle na kolejny rozdział i bardzo przepraszam, bo o ile dobrze ogarnęłam to tamtego nie skomentowałam, a bardzo mi się podobał :( zła ja xD ale serio nwm jak to możliwe :( także czekam na pojawienie się Antonelli i nowy rozdział :P może będzie szybciej? Mam nadzieje, ze wiesz kto pisze xD a jak nie to wskazowka xD mam mnóstwo kont xD a jeżeli jeszcze nie wiesz to zapytaj się najdroższa flamex xD by the way sorry za taki nieogarnieta komentarz ale już noc i pisze na tel i no wybacz bo wiem ze się z nim nie popisałam
OdpowiedzUsuńZnowu Adriano! Serio uwielbiam dzieciaka! W dodatku cieszy mnie, że Vetto nie bał się do niego wejść :) Bardzo rozbawił mnie fragment o imieniu i depresji rybki xD z tym imieniem tez niezle jaja, ale pisze to dziewczyna która nazwała kota tsunami żeby krzyczeć na mieście jak będzie szła z kotem uwaga tsunami idzie xF także ten xD w sumie to taki widok Vettoriego i Adriano wpatrującego się w rybkę musiał być cholernie uroczy xD (wcale nie zachowuje się teraz jak hotka xDD) Dzieciak na serio dba o tego swojego rekina :P Nie oszukujmy się może wcale nie chce mu się pływać z przejedzenia :P Przynajmniej ja jak jestem na jedzonko to nie chce się w ogóle ruszać to może on tez? XD Vettori pedagogiem? Rzeczywiście dobrze, że mu plany w życiu nie wyszły i rodziców miał mądrych xD co to wiedzieli że taki materiał jak on nie może zmarnować się w byle jakiej szkole tylko być zauważonym na szerszą skalę z ta buźką i ciałem xD Wystarczy ze wygląda jak hot korepetytor matematyki od maty po za boiskiem. Zazynanie łosia? XD To już wiem co myślą moi rodzice jak ja jestem pod prysznicem, a umówmy się ładnym śpiewem nie grzesze xD Kto by pomyślał że Luca tyle przeżył jako przedszkolak xD Zycie kopalo go od małego xD ale jeśli jego serduszko nie jest jeszcze wyleczone z pani przedszkolanki, pani od angielskiego i najładniejszej dziewczyny z przedszkola to udam się do tej Italii z jakąś kropelka i posklejam jego serduszko xD By the way historia Vettori gangstera sprawiła, że miałam łzy w oczach xD Widać, że Włoch od najmłodszych lat bo i mnóstwo kobiet i mafia xD prawdziwy włoski przedszkolak jak bum cyk cyk xD Ale kurde widać jaki był inteligentny xD doszedł w przedszkolu do najważniejszego wniosku w życiu xD po co mu przyjaciel jak może mieć cukierki 😂😂😂😂. Kocham go serio xD Czekałam jeszcze na jakiś mały wpisik o Piano, bo ten pojawia się tu bardzo rzadko, ale jak to robi to rozbija bank swoja osoba xD Powiem Ci dziecino, że opłacało się czekać tyle na kolejny rozdział i bardzo przepraszam, bo o ile dobrze ogarnęłam to tamtego nie skomentowałam, a bardzo mi się podobał :( zła ja xD ale serio nwm jak to możliwe :( także czekam na pojawienie się Antonelli i nowy rozdział :P może będzie szybciej? Mam nadzieje, ze wiesz kto pisze xD a jak nie to wskazowka xD mam mnóstwo kont xD a jeżeli jeszcze nie wiesz to zapytaj się najdroższa flamex xD by the way sorry za taki nieogarnieta komentarz ale już noc i pisze na tel i no wybacz bo wiem ze się z nim nie popisałam
OdpowiedzUsuńOjeeej, Adriano <3 a opis łobuza Vettoriego po prostu mnie totalnie rozczulił, bad boy po prostu tak strasznie do niego nie pasuje, że możliwość wyobrażenia go sobie nie dość że jako przedszkolaka, to jeszcze jako ZŁEGO przedszkolaka była fajnym momentem :) W ogóle obaj panowie są po prostu cudowni. Adriano to śmieszny, przeuroczy dzieciak, jednak słychać po nim tę dojrzałość i mądrość (które zapewne przyszły wraz z chorobą). Luca nauczyciel? Nie zastanawiałabym się ani przez chwilę zostać mamusią w trójce klasowej, wszystko, byleby być blisko Luci :D Fajna wizja, taka... hmm... ciepła :) Przepraszam za nieskładny komentarz, ale nie chciałam już odkładać napisanie go, a ostatnio miałam trochę na głowie. Mam nadzieję że przed świętami jeszcze się tu coś pojawi. I mam nadzieję że będzie to wyczekiwana kobieca postać :) Ściskam!
OdpowiedzUsuńPo długiej przerwie - przybywam ponownie! :D
OdpowiedzUsuńDo tej pory... Cóż, jakoś nie zwracałam uwagi na Lucę (moją jedyną miłością pozostaje niezmiennie Aleksandar A.), jednak dzięki twojej historii jakoś nabieram do niego sympatii :D
Serio! Wyobrażam sobie jego małą wersję (chociaż pewnie nawet w przedszkolu nie był mały - te dwa metry musiały się skądś wziąć xD), jak terroryzuje wszystkich rówieśników i w dziecięcy sposób zarywa do dziewczyn :D Mógł wyrywać je na te cukierki :3
Adriano - hmm... Mam zbyt wiele doświadczeń z nowotworem i ciężko mi się wypowiadać na ten temat... Cieszę się, że się trzyma... I że ma teraz Lucę. Naprawdę, wsparcie innych to podstawa...
Wracając rozdział (maybe dwa) wcześniej - seroznawstwo :D Dziewczyno, kocham Cię, tak samo jak kocham ser żółty :3 *moje małe uzależnienie*
Jestem ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej... I kiedy poznamy Antonellę? :)
Czekam niecierpliwie, chociaż pewnie dopiero po świętach znowu będę nadrabiać zaległości... :(
Buziaki :*
Iadala
belchatowskie-lovestory.blogspot.com
do-trzech-razy-tak.blogspot.com
Wpadnij czasem <3
O mój dobry boże! Zostaję! <3 <3
OdpowiedzUsuńLuca!
Hej Kochana!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem i przy okazji za krótkość tego komentarza, ale z powodu braku czasu nie mogłam pojawić się wcześniej. Rozdział cudowny!
Dłuższy komentarz przy kolejnym rozdziale, obiecuję!
Buziaki. ;*